Słońce dopiero wschodziło nad horyzontem, a ja już mknęłam krętą drogą przez las moją czerwoną strzałą. Cel? Lawendowe pole pod Gliwicami i dwie sesje – małżeńska i sesja rodzinna. Ekscytacja mieszała się ze stresem, jak przed każdym nowym wyzwaniem. Czy było się czym stresować? Nie, bo rodziny, z którymi się spotkałam były wspaniałe, a miejsce… no cóż, zobaczcie sami!
Dziś chciałam Wam przedstawić Klaudię, Patryka i Zosię oraz (już nie tak małą) fasolkę, która mieszka pod sercem Klaudii. Okazało się zatem, że to nie jest zwykła sesja rodzinna, ale również ciążowa!
W czasie naszej wizyty w Lawendowym Raju, słońce coraz wyżej wznosiło się nad horyzontem, zmieniając kolor lawendy z głębokiego fioletu na soczysty róż. Już o 7:00 rano powietrze drżało z gorąca, a sama sesja trwała około 45 minut. Ja sama jestem osobą zimnolubną. Dłuższy pobyt na ostrym słońcu skutkuje u mnie migreną, a gdy byłam na tym etapie ciąży co Klaudia, umierałam, gdy tylko padł na mnie promień słońca, więc bardzo mocno zwracam uwagę na samopoczucie osób, które występują przed moim obiektywem, ale w tym przypadku, wszyscy okazali się twardzielami. To zaowocowało ciepłymi, słonecznymi kadrami.
A jak wygląda sama sesja ze mną? To mnóstwo bliskości.
Jak wygląda rodzinna sesja?
Z dziećmi jest zawsze zabawnie. Zdarzają się małe nieśmiałki, które nie odstępują rodziców na krok, zdarzają się dzieci, które trzeba fotografować w trybie sportowym, a czasem zdarzają się urodzone modelki i modele. Które kocham najbardziej? Wszystkie! Dla mnie nie ma problemu, że dziecko zachowuje dystans albo musi się wybiegać. Cierpliwie pracuję nad nawiązaniem kontaktu i robię zdjęcia, ukazujące prawdziwy charakter dziecka. Przestrzegam rodziców przed wywieraniem presji, a hasło „uśmiechnij się do pani” ma zakaz wstępu na sesję!
Na każdą sesję zabieram koc. Gdy go wyjmuję, to często moment przełomowy, zwłaszcza dla dzieci. Gdy sesja schodzi do parteru, zaczynają się bardziej swobodne pozy, przytulanie, buziaki i akrobacje. Potargane fryzury i wygniecione ubrania? Staramy się tego uniknąć, ale czasem to cena jaką przychodzi płacić nam za naprawdę szczere uśmiechy na małych buziach.
Gdybym miała jednym słowem określić co jest dla mnie najważniejsze na sesji rodzinnej? To BLISKOŚĆ.
No i powiedzmy sobie szczerze, nic bardziej spektakularnego niż włosy Klaudii dzisiaj już nie zobaczymy.
Życzę Wam dobrego dnia i zostawiam Was z jeszcze kilkoma kadrami tej pięknej rodzinki, a jeśli macie ochotę na sesję ze mną NAPISZCIE DO MNIE.
One Comment
Pingback:Naturalna Fotografia Rodzinna - Małżeńska sesja zdjęciowa w lawendzie